Komentarze: 16
Tia.... Po szesciu dniach! Ani jednego slowa poza tym nieszczesnym zdaniem, ze sie nie bedzie do mnie odzywal, dopoki go nie przeprosze. Czuje sie, jakby moja duma byla przez niego rzucona na ziemie, podebtana i opluta a dzisiaj po prostu ja podniosl, otrzepal i wsadzil do pralki (a jego oczy moga ci zrobic pranie mozgu, oj moga...). Tylko, ze to on zaczal rozmowe. Zapytal sie mnie... Wlasciwie, to nie pamietam dokladnie, ale to on podszedl do mnie jako pierwszy. Gdybym ja to zrobila, bylabym na siebie taka wsciekla, ze chyba gorzej niz przed kilkoma dniami. No, ale on byl pierwszy. :)))))
Ale poza Thomasem, w moim zyciu dzieja sie jeszcze inne ciekawe rzeczy. Jak na przyklad komercyjne Christmas dookola. Na pewno kazdy z was widzial jakies amerykanskie komedie swiateczne albo filmy z grubym, czerwonym Mikolajem wchodzacym do amerykanskich domow przez komin. Jakby to okreslic.... Poza Mikolajem, wszystko tutaj jest jak na filmach.
Po pierwsze - Christas sa tutaj przede wszystkim o pieniadzach, nie o narodzeniu Zbawiciela. Jest tutaj po prostu miliony ludzi, nie-chrzescijan albo niepraktykujacych chrzescijan, ktorzy swietuja Boze Narodzenie. MILIONY! Po drugie, kazde dziecko dostaje jakies dwadziescia prezentow, mnie w to wlaczajac. Po trzecie, kazdy prezent jest slicznie zapakowany w papier albo torbe, nie dostaniesz prezentow w swiatecznej siatce ze sklepu, bo to do niczego nie podobne. Po czwarte, tak, tutaj wszystko jest w swiatelkach, tak jak na filmach. Po piate, w supermarketach mozna stanac w kolejce, a pozniej usiasc na kolanach swietemu Mikolajowi i opowiedziec mu, co sie chce dostac pod choinke. Po szoste, kupuje sie tu prezent dla kazdego, kogo sie zna, nie tylko dla najblizszych. I w ten sposob moi host parents wydali na prezenty wiecej, niz kiedykolwiek moja cala rodzina przez 10 lat. Nie przesadzam. Mamy w domu tyle prezentow, ze juz nie mieszcza sie w szafach (tych amerykanskich, w scianach) i musimy je klasc po podlogach w kazdym pokoju, tak, zeby sie nie potknac. Jak dla mnie to jest paranoja. A najlepsze bylo wczoraj, kiedy pakowalam prezenty i polowa prezentow (czyli jakies 40) nie miala wlasciciela, tylko byla po prostu, ot tak, kupiona w nadziei, ze ktos moze bedzie chcial to dostac. Paranoja....
Koncze juz, bo u mnie jest 5 rano, a przeciez jeszcze musze sie wyspac. Czeka nas pakowanie prezentow (jupi!) i konczenie ubierania choinki.
I wiadomosc do venki - nie, nie boje sie. Tutaj sie nie mysli o takich rzeczach. Pewnie moi rodzice w Polsce fiksuja, ale ja sie nie boje. Taka juz jestem :)
Jak sie wam podoba zdjecie mojego miasta? Kliknijcie na nie, zeby powiekszyc!
Pozdroofka,
:*