Komentarze: 9
Na poczatku chcialam wam wszystkim serdecznie podziekowac za zyczenia. Naprawde dziekuje :)
Dzien moich urodzin minal mi naprawde bardzo dobrze poza dwoma incydentami. Rano cala rodzina mnie wysciskala, ale prezentu nie dostalam, do Carmie jeszcze spala. W szkole moje stukniete kolezanki zaczely glosno spiewac "Happy Birhday" i w ten sposob dowiedzialo sie o mnie 80% szkoly. No i wszystkiego najlepszego zyczylo mi dzisiaj jakies... sto osob!!! Nawet ludzie, ktorych bym w zyciu nie skojarzyla....
A po lekcjach... Bylam lekko zdepresjonowana, bo widzialam Ryana tylko przez jakas sekunde (jak odjezdzal samochodem, przez caly dzien byl zwolniony z lekcji, bo mial probe - dzisiaj byl koncert zespolu, a on gra na trabce). Ale, jakze humor mi sie poprawil, jak Pam i Kelley daly mi.... tort! Na dworze, przy calej szkole dostalam szekoladowego torta przygotowanego przez moje kolezanki (recznej roboty, nie jakis kupiony) z napisem: "We love you, Karolina". Poplakalam sie ze wzruszenia, normalnie.
Po powrocie do domu szybko cos polknelam i.... zasnelam. Spalam od 5 po poludniu do jakiejs 10. A jak sie obudzilam, to moi kochani bracia dali mi prezenty. :) Od Dominica dostalam plakat z Legolasem, od Thomasa sliczny naszyjniczek z motylkiem. (Jak ktos czytal mojego starego bloga na F, to tam kiedys opisalam, jak doprowadzam moich braci do szalu mowiac: "I'm buttefly". Czyz prezent Thomasa nie byl uroczy?)
A tak nawiasem mowiac, to czeka na mnie jeszcze jeden prezent, ale nie moge go otworzyc, bo jest od Ricka i Carmie, a kiedy sie obudzilam po mojej drzemce, Rick jeszcze spal.
Aaaa... I zapomnialam o czyms. Jak wrocilam do domu, na drzwiach widnial wielki napis: "Happy Birhday, Karolina. Sweet sixteen.".
I dziekuje wszystkim za zyczenia mailowe. Sami wiecie, jak bardzo dla mnie jestescie wazni.
Cmokam was wszystkich w tak pieknym dniu
:*